Kiedy w zeszły piątek usłyszałem w radiowej Trójce „polski żaglowiec stracił maszt u wybrzeży Wielkiej Brytanii” zmroziło mnie, bo pomyślałem że to musiał być Chopin.
Potem szybki przegląd w głowie kto był w załodze – kpt. Barański, Mateusz, Adaś, Tajfun i wiele innych osób. No i obawa, że coś mogło albo dopiero może im się stać.
Wszyscy już pewnie wiecie co stało się z Fryderykiem Chopinem. Nie tym, który grał na fortepianie, ale STS „Fryderyk Chopin” – żaglowcem, który był i jest dla mnie drugim domem.
Zaraz po informacji w radiu zadzwoniłem do znajomych związanych z Chopinem, ale nikt nic więcej nie wiedział.
Kolejne dni i doniesienia medialne wyjaśniły trochę sytuację – oba maszty i bukszpryt złamane, ale co najważniejsze załoga cała i zdrowa.
Teraz stoją w stoczni w Falmouth, a dzieciaki kontynuują Szkołę i chyba to jest bardzo ważne.
Tak mi się to wszystko przypomniało, bo 9 lat temu, też w październiku, też w tym regionie płynąłem na pokładzie Chopina, w trakcie mojej Szkoły pod Żaglami, też z kpt. Barańskim. Też bardzo mocno wiało, był sztorm. Wtedy się udało, ale to pewnie kwestia nieszczęśliwego przypadku, że teraz coś poszło „nie tak”.
Chopin wymaga teraz dużo pracy, pieniędzy i wsparcia. Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat tego co dzieje się na bieżąco na pokładzie to zapraszam na stronę Szkoły Pod Żaglami i na Facebook’a (profil: Info o Fryderyku) – z którego zresztą zapożyczyłem poniższe zdjęcie [mam nadzieję, że się nikt nie obrazi] Można też pomóc finansowo, ale na tych stronach znajdziecie wszystkie potrzebne informacje.
[źródło: Facebook – (profil: Info o Fryderyku) ]
Tymczasem, my trzymamy kciuki, żeby stocznia była szybka i tania, bo wtedy Żaglowiec będzie wyglądał znowu naj na pierwszym zdjęciu, a Szkoła popłynie dalej – na Karaiby!