Przylądek do chowania się (Mui Ne)

Morze Południowo-Chińskie, basen, dużo soków, owoców i pysznej wietnamskiej kawy.

Tak można podsumować dwa dni, które spędziliśmy dotychczas obok małej miejscowości Mui Ne (znaczy dosłownie: przylądek do chowania się).

Autobus do… spania

Żeby się tu dostać jechaliśmy 5 godzin z Sajgonu autobusem… sypialnym. Trzy rozkładane fotele w jednym „rzędzie”, na dwóch poziomach. Można siedzieć, można leżeć. Najdłuższy taki przejazd zajmie nam około 12 godzin w nocy za kilka dni, ale z pierwszych testów wynika, że śpi się dobrze.Są jednak 3 rzeczy, na które w takim autobusie trzeba zwrócić uwagę:

  1. wchodząc zdejmujesz buty – tak, dostajesz worek na sandały, japonki czy co tam aktualnie masz na nogach i wchodzisz boso; dzięki temu panuje porządek; na postoju dostajesz służbowe klapki 🙂
  2. ludzie z dużymi stopami powinni siedzieć w przednim rzędzie – w kolejnych miejsca na stopy jest mało i moje w rozmiarze 47 nie mieszczą się; zresztą przy wzroście 183 cm na górnym poziomie jest średnio komfortowo; mam nadzieję, że sprawdzę to jeszcze na dolnym
  3. uważaj co jesz – dzieci zajadały suche bagietki i gdy lawina okruszków zasypała panią i pana „na dole” nie byli oni zbyt szczęśliwi.

Co ciekawe w autobusie nie ma toalety, więc trzeba wytrzymać do postoju. Z naszych dotychczasowych doświadczeń wynika, że postój jest mniej więcej co 2 godziny.

Zjarani

Jest upalnie. W ciagu dnia 33 w cieniu. Teraz czyli ok 21 jest nadal 28 stopni. Efekt jest taki, że dzieci nauczyły się nowego słowa: „zjarany”. Mamusia przyjęła kolor różowo-czerwony. Reszta podobnie. Tatuś posmarował się sam kremem i ma plecy w ciapki. Klasyka.Fajnie, że mamy basen na miejscu, a od oceanu dzieli nas ulica i knajpka. Do czystej plaży szliśmy jakieś 10 minut. Woda jak zupa i dzieciaki szczęśliwe, że mogą budować i kopać w piachu.

wydmy. Bunkrów nie ma.

Dzisiaj byliśmy też na słynnych tutaj czerwonych wydmach, z których można zjeżdżać na „sankach” oraz odwiedziliśmy wioskę rybacką w Mui Ne. Owoców morza – zatrzęsienie.

Do kompletu można odwiedzić też białe wydmy oraz „strumyk wróżki”, ale to już innym razem.Mała Moskwa w Wietnamie

Ciekawostką jest to, że w Mui Ne większość napisów jest po… rosyjsku. Liczba Rosjan jest niesamowita. Delikatesy Nikita, rosyjska wódka, biuro podróży Dima Tour to tylko kilka przykładów. Podobno drugim miejscem, które upodobali sobie Rosjanie na wietnamskim wybrzeżu będzie Nha Trang.

Zastanawiamy się co jest przyczyną tego uwielbienia. Wstępnie obstawiamy, że to najbliższe ciepłe morze dla ludzi ze wschodniej Rosji.

Przykładowe ceny w Mui Ne:

  • ryż smażony z warzywami i mięsem – 8 zł
  • kawa wietnamska (z mlekiem skondensowanym) – 3,3 zł 
  • sok (najczęściej wybierany arbuzowy, mango albo passion fruit + ananas) – 3,3 zl
  • piwo 0,45 – od 1,65 zł 🙂

Owoce, owoce

Te owoce, które widzicie na zdjęciu (arbuz, wielkie mango, słodkie małe banany i pomarańcze kosztowały niecałe 10 zł.Wieczorem dzieci wręcz rzuciły się na kolejną porcję tym razem rozszerzoną o karambolę (tzw. star fruit), mangostan, smoczy owoc i kolejną odmianę mango. Orgia.

Jutro do południa będziemy tutaj, a potem ruszamy na 3 noce do Da Lat w górach.

Pozdrawiamy wszystkich gorąco!

podróżnicy mali i duzi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *