W ostatni weekend mielismy jechac z kuzynem Agnieszki w Tatry, ale z powodu nieciekawych warunkow zdecydowalisy sie w koncu pojechac w Karkonosze. Decyzja zapadla w piatek przed poludniem, wiec mielismy niewiele czasu na przygotowane sprzetu i zebranie informacji dotyczacych warunkow – glownie sniegowych. Postanowilismy, ze zabierzemy w gory narty tourowe i sprobujemy troche pochodzic, a moze nawet pojezdzic.
Po dosc dlugiej podrozy przez Wroclaw i Jelenia Gore dotarlismy w koncu do Szklarskiej Poreby. Po drodze wypatrywalismy nawet najmniejszych sladow sniegu, ale im blizej bylismy gor, tym bardziej prawdopodobne stawalo sie, ze bedziemy mogli oddac sie bialemu szalenstwu.
W Szklarskiej, kolo wodospadu Kamienczyka wszystko stalo sie jasne. Caly szlak pokryty byl sniegiem, a im wyzej tym bylo go wiecej. Szlismy praktycznie sami w strone Hali Szrenickiej, cieszac sie sniegiem, nartami i wolnoscia jaka daja w gorach zima. Pogoda nie byla zbyt dobra, ale to nam nie przeszkadzalo. Okazalo sie, ze nie wiezlismy sprzetu nadaremnie i ze wszystkie glupkowate usmiechy ludzi w Poznaniu i Wroclawiu byly nieuzasadnione.
Dochodzac do schroniska na Hali Szrenickiej nie moglismy opanowac szczescia i radosci jaka odczuwalismy. Mielismy bardzo dobre tempo, a to wszystko co rozgrywalo sie dookola nas bylo lepsze niz moglismy sobie zyczyc.
Krotki postoj na herbate, bulke i czekolade i ruszylismy dalej. Zielony szlak dookola Szrenicy byl zupelnie nieprzetarty, a zaspy jakie sie utworzyly dosc mocno utrudnialy podchodzenie. Kiedy doszlismy na wysokosc wyciagu orczykowego pod Szrenica postanowilismy zjechac. Pierwszy zjazd w tym roku, pierwszy od prawie 2 lat. Nachylenie nie bylo szokujace, predkosc niska, a styl pozostawial wiele do zyczenia, ale zjechalismy z powrotem na Hale Szrenicka.
Stamtad podeszlismy czerwonym szlakiem do podnoza Szrenicy i kawalek dalej do Swinskich Kameni (czyli po polsku: Trzech Swinek:). Robilo sie pozno, widocznosc byla coraz gorsza, a prosto w twarz wial silny wiatr. Postanowilismy, ze jak na pierwszy dzien wystarczy i weszlismy na Szrenice. Tam przywitala nas pani Krysia – bardzo mila i pomocna osoba prowazdaca schronisko. Poprosilem o najtanszy, a jednoczesnie najwiekszy pokoj w schronisku – 14 osobowy ;apartament;. Znalem go z wizyty na Szrenicy 2 lata temu, kiedy bylem tu z kolegami. Pani Krysia zobaczyla, ze orientujemy sie co i jak i to chyba bardzo pomoglo. Dostalismy darmowy wrzatek w nieograniczonych ilosciach, dodatkowy termos do pokoju oraz scrabble. Super! Spedzilismy spokojny wieczor rozmawiajac o kolejnych podrozach blizszych i dalszych.
W niedziele rano, kiedy otworzylismy drzwi wejsciowe do schroniska wiatr i snieg wepchnely nas do srodka. Na zewnatrrz szalala regularna sniezyca. Ten drobny fakt zupelnie zmienil nasze plany i po konsultacji z pania Krysia i kobieta ze schroniska Pod Labskim Szczytem, postanowilismy zjechac ze Szrenicy najkrotsza droga – czyli tak jak podchodzilismy. Surowe warunki przy wejsciu do schroniska okazaly sie jeszcze gorsze kiedy wyszlismy na szlak. Nie dalo sie patrzec przed siebie (pod wiatr), a jedyne o czym myslelismy to zjechac troche nizej, zeby mniej wialo.
Po poczatkowych trudnosciach poszlo juz gladko i zjazd do wodospadu Kamienczyka byl czysta przyjemnoscia.
Jeszcze tylko dojscie do przystanku, przepakowanie i dluuugie oczekiwanie na autobus do Jeleniej Gory w nieustajacej zamieci snieznej.
To byl naprawde niesamowity weekend i juz nie mozemy doczekac sie nastepnego wyjazdu na toury.
Pozdrawiamy i zapraszamy do obejrzenia zdjec z wyjazdu w naszej galerii.
Agnieszka i Jacek