Zaręczyny, Mazury itd:)

Zgodnie z planem nie bylo nas w domu ponad 3 tygodnie. W tym czasie mialo miejsce bardzo, bardzo wazne dla nas wydarzenie. Wieczorem 22.sierpnia, przy rozgwiezdzonym niebie, w bezludnej czesci Mazur, na jachcie pewien facet poprosil o reke kobiete, ktora bardzo kocha. Ta kobieta (Agnieszka) w potoku slow oznaczajacych szok, zdziwienie i szczescie powiedziala: TAK. No i w ten sposob zareczylismy sie!! 🙂 🙂 Nawet nie wiecie jak sie cieszymy.

Tak niby nic sie nie zmienilo, trawa nie zmienila koloru, ale jest jakos inaczej, lepiej. Byly telefony do rodzicow, rodziny i znajomych. Byla impreza wsrod wspanialych ludzi, z ktorymi zeglowalismy po Mazurach. Teraz jest szczescie i jak narazie brak konkretnych planow dotyczacych slubu.

Po imprezie w Warszawie pojechalismy na Mazury i poniewaz byl to moj pierwszy raz w tej czesci Polski musze przyznac, ze jest tam pieknie. Odebralismy bardzo dobre jachty (Tango 780 Sport) i ruszylismy z Pieknej Gory na poludnie. Warunki byly zmienne – od burz i silnych wiatrow (w tym tragicznej w skutkach burzy z 20. lipca) po zupelna flaute. Plywalismy duzo i dawalo nam to duzo radosci. Odwiedzilismy kilka ciekawych miejsc, takich jak sluzy na Kanale Mazurskim, plywajace wyspy w okolicach Krutyni czy hodowle konikow polskich, gdzie rozegralismy mecz z chlopakami z okolicznych wsi.

Praktycznie kazdy dzien konczylismy impreza. Grupowe spiewanie szant, dlugie rozmowy o zeglarstwie i nie tylko bardzo nas jednoczyly. Tak naprawde to jedna z najwazniejszych dla mnie aspektow tego rejsu mazurskiego byli ludzie – ludzie, ktorych laczy zeglarstwo, ale ktorzy jednoczesnie maja rozne pasje i zainteresowania.

Niesamowita niespodzianke zrobily nam Marta i Asia, ktore plywaly na naszej lodce przez pierwszy tydzien. Mialy wrocic do Poznania i dalej przez Slowacje jechac do Rumunii. Gdy w koncu ostatniego dnia rejsu udalo sie nam naladowac telefony odebralismy od nich sms;a, ze sa juz w Gorach Fogarskich (Rumunia). Przeczytalismy sms;a, wyszlismy z budki gdzie ladowalismy telefony i… przed nami stoja one – Asia i Marta:) Nasze zdziwienie i radosc byly ogromne. Okazalo sie, ze dziewczyny chcialy nam, pogratulowac i spotkac sie jeszcze z cala ekipa. Na Slowacji spedzily tylko kilkanascie godzin i stopem ruszyly na Mazury. To sie nazywa szalenstwo:)

Koniec zeglowania po Mazurach oznaczal, przynajmniej w planach, szybki postoj w Warszawie i kilka dni chodzenia po Tatrach. W koncu zdecydowalismy, ze zostaniemy w Warszawie i spedzilismy tam prawie caly tydzien. Chodzilismy po muzeach, spotykalismy sie ze znajomymi, rodzina i cieszylismy sie byciem razem. Ten tydzien byl wspanialy!

Z Warszawy Agnieszka pojechala do Zakopanego na zjazd rodzinny, a ja wrocilem do Poznania na 100. rocznice urodzin dziadka. W niedziele, praktycznie bez przygotowania, wystartowalem w maratonie rowerowym na trasie Mega (64 km). Dojechalem, mniej wiecej w 2/3 stawki, ale bardzo szczesliwy, bo bylo to dla mnie bardzo wazne z osobistych wzgledow.

Teraz siedzimy w Poznaniu, ale bez obaw: mamy juz pewne plany – rowniez wyjazdowe:)

Pozdrawiamy

P.S. Zdjecia juz ;sie robia;

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *