Hola! Nasza podroz sie rozpoczela. Wczoraj rano wylecielismy z
Warszawy do Londynu, skad po kilku godzinach czekania i nieoczekiwanych zakupach polecielismy do Madrytu.
W Londynie spotkalismy sie z Maja. Pogadalismy, posmialismy sie z sytuacji w Polsce (Maja zyje i studiuje w Anglii, a nas juz sytuacja w Polsce prawie nie dotyczy).
Idac korytarzem z samolotu w Madrycie zobaczylismy kolejke do odprawy na lot do Londynu. Wsrod pasazerow byla … Miotla. Spotkanie, na które umawialismy sie od jakiegos czasu, ale tak naprawde nie wiedzielismy czy dojdzie ono do skutku. Pomachalismy sobie przez szybe, porozmawialismy, zroblilismy pamiatkowe zdjecia, a w miedzyczasie dalismy Miotle nielegalnie naklejki z logo naszej podrozy.
Kiedy wychodzilismy z hali przylotow, ktos zagadnal nas: Are you Agnieszka? Odpowiedzialam, zreszta zgodnie z prawda, ze tak. Jednak po chwili nieznajomy Hiszpan zapytal: Are you Jacek? No i tu odpowiedz byla juz gorsza, poniewaz Jacek zamyslony po prostu przeszedl bokiem i powiedzial, ze nie nazywa sie Jacek. Na szczescie po chwili oboje zorientowalismy sie, ze to chyba jednak o nas chodzi:) I w koncu okazalo sie, ze to mój kuzyn (ktorego dzisiaj pierwszy raz na oczy widzialam). Wzial nas do siebie do domu. I teraz mamy tylko do naszej dyspozycji wydzielone mieszkanie z calego domu, w ogrodzie basen, a przede wszystkim po raz kolejny spotkalismy na swojej drodze super ludzi:)
Jacek juz zasnal, ja tez powoli juz padam…
Jutro mamy w planach zwiedzanie Madrytu i potem o 22.30 mamy samolot do Buenos Aires.
Aha, chlopak z hospitality club w Buenos Aires potwierdzil, ze mozemy u niego mieszkac:)
Pozdrawiamy